Opuszczone budynki, imprezy, gry i wiele innych...
  • Relacja z I wypadu do Czarnobyla
  • Relacja z II wypadu do Czarnobyla.
jtemplate.ru - free Joomla templates

Rowerowo, zawalony dom, dziewicza skrzynka opencaching i WHS Polam


Prawie 10 osób na Facebooku, kilku moich znajomych, przechwala się tym, ile to jest w stanie zrobić kilometrów na swoim rumaku, napędzanym na łańcuch. A co mi tam - i ja spróbuję. Nadeszła wreszcie pora, by zrzucić nagromadzone kilogramy przez zimę. Pomyśleć, że 5 lat temu rower był moim prawdziwym przyjacielem, jednak los sprawił, że zamieniłem go na samochód.

Pewnej niedzieli wsiadłem spontanicznie na rower i wyruszyłem przed siebie. Nie obchodziło mnie, ile spalę kalorii, ile przejadę kilometrów. Chciałem przeżyć przygodę i powiązać ją z tym co lubię, czyli z UrbanExploringiem. Udało się. Dodatkowo poszerzyłem swe doświadczenie w nowej zabawie zwanej geocaching (dzięki DPUET za podjarkę w zabawie). Zabawa polega na ukrywaniu w różnych miejscach skrzynek, a potem umieszczaniu w Internecie lokalizacji GPS tej skrzynki. Inni uczestnicy tej zabawy mając pozycję GPS tej skrzynki i opis miejsca w jakim się znajduje, muszą tę skrzynkę odszukać i wpisać się do logbooka znajdującego się w nim. Zabawa ciekawa, choć nie zawsze tak niebezpieczna jak ta z forgotten.pl. To sprawia naprawdę wiele radości po znalezieniu skrzynki cache. Przed wyjazdem jedynie przygotowałem sobie namiary na skrytki. W okolicy znajdowały się trzy pewne punkty, które mogłem odwiedzić: Gajówka Zarzecze Gajówka  WHS Polam i Punkt poboru wody. Udało się odnaleźć tylko jedną, choć nie wątpię, że wrócę, by odnaleźć te skarby. Wsiadłem więc na żelaznego rumaka i popędziłem przed siebie. Bardzo mi zależało, by wejść wreszcie do opuszczonej pieczarkarni w okolicy. Jednak obserwując teren przez lornetkę stwierdziłem, iż pomimo zaawansowanego stopnia opuszczenia tego budynku, ktoś traktuje ten obiekt jak własny i wokół niej składuje różne rzeczy. Choć mieszkam blisko tej pieczarkarni, nadal nie udało się stwierdzić, kto jest jej właścicielem. Ruszyłem więc dalej w drogę, mijając wieżę ciśnień w Rudzie Talubskiej. W pobliskiej miejscowości napotkałem malowniczo piękny dom.  

 Przymiotnik „malowniczy” być może jest zbyt poetycki, by go używać do opisywania opuszczonych domów, ale ten dom rzeczywiście taki był. Dostrzegłem go z drogi.  Podwórko, na którym się znajdował, niczym się nie różniło od sąsiednich. Jednak zawalony dach drewnianej chatki przykuł moją uwagę do tego stopnia, że chciałem odwiedzić duchy byłych właścicieli tego domu. Zajechałem swobodnie na podwórko rowerem i wytężyłem swe uszy, by wsłuchać się w ciszę bijącą z domu. Choć dookoła było słychać szum wiatru, śpiew ptaków, ze środka było słychać ciszę. Otrząsnąłem się jednak z tej eteryczności i po przygotowaniu sprzętu udałem się do środka. Oglądając się za siebie, popatrzyłem jeszcze tylko na podwórko, które znacząco różniło się od eksplorowanego przeze mnie domu. Popatrzyłem jeszcze chwilkę na garaże, które miały nowe drzwi. Widocznie, ktoś tu mieszka w okolicy i coś tu przetrzymuje. Albo najzwyczajniej rodzina państwa, którzy tu kiedyś prowadzili swoje życie, sprzedała działkę po ich śmierci… Wszystko to są przypuszczenia, ale ta wersja chyba najbardziej pasuje do obrazu tego miejsca. Stoję przed byłym wejściem drewnianego domku, byłym, bo po drzwiach frontowych nie ma ani śladu. Przed sobą mam tylko rozkraczony szyb kominowy i wielką kępę pokrzyw.

Delikatnie i powoli wpływam w pokrzywy. Patrzę w prawo i widzę, że warto było tu wejść. Widzę szkielet starego, drewnianego łóżka. Przechodzę dalej prosto i skręcam w lewo. Widzę worki wypełnione jakimś suszem. Marihuana???  Tak, marihuana. Ktoś chyba zebrał plon podczas tamtych żniw i zwyczajnie o nim zapomniał {Oczywiście tu należy się sprostowanie, dla służb policyjnych, które lubią sobie zajrzeć na moją stronę (pozdrawiam pionkowską policję i strzelców), że czasami lubię sobie pożartować, by okrasić smętną relację z wypadu}.

Z powodu rocznych zapasów zielonego suszu, obiektu na forgotten.pl nie dodaję, bo miejsce stałoby się najczęściej odwiedzanym miejscem w Polsce i miałoby średnią ocen rewelacyjną. Snując się powoli, czuję jak czas mija tu wolniej. Jest nawet moment, kiedy odczuwam, że czas zatrzymał się na parę chwil. Spoglądam na podłogę i widzę dziesiątki butelek na ziemi. Zastanawiam się, skąd się one wzięły. Po chwili spoglądam do góry i widzę, że na górze, w miejscu gdzie urwał się sufit, jest więcej butelek.

Ktoś najwyraźniej chciał sobie dorobić troszkę na butelkach po mleku. Chwili tej jednak biedak nie doczekał. Przed śmiercią nikt nie ucieknie. Zawalony dach odsłonił pewną zagadkę ukrytą gdzieś w szarych zakamarkach domku. W pomieszczeniu po prawej  stronie od korytarza, napotykam trochę szmat, żelazne bańki z cyrylicą po bimbrze.

Przechodzę do ostatniego pomieszczenia w budynku. Tu właśnie znajduje się to żelazne łóżko, które wypatrzyłem wchodząc tutaj. Nie wiem dlaczego, ale ten szkielet łóżka skojarzył mi się z chorobą…

Mam nadzieję, że osoby, które tu mieszkały miały wszystko, czego trzeba  dobrze im się wiodło. Nie wiem, czy większość eksploratorów też ma takie wrażenie, gdy eksploruje mniejsze obiekty, o ile eksploruje tego typu obiekty. Jednak chadzając po małych domkach, ma się wrażenie, że wkracza się w czyjąś prywatność, pomimo tego, że tej osoby już nie ma. Im bardziej dom jest zachowany, tym lepiej, ale im lepiej, tym wzrasta to dziwne uczucie, że ktoś tu nadal jest. Choć nie wierzę w duchy, to można poczuć jednak delikatną nutkę mistyczności poprzez takie miejsce. Ciężko było się rozstać z tym domkiem. Spędziłem tu około pół godziny, a cały domek można zwiedzić stojąc w jednym punkcie i się obracając wokół siebie.

Ruszyłem dalej. Rowerem przemierzyłem całkiem długą trasę. Moim kolejnym celem nie był już opuszczony budynek, lecz skrzynka opencaching. Skrytka jednak była powiązana z dwoma mini obiektami, dokładniej z dwoma ziemiankami. Okolice swoje znam jak własną dłoń i żadna mapa nie jest mi potrzebna, gdy zwiedzam, jednak aby najść na kolejną skrzynkę geo musiałem użyć nawigacji, by określić swoje współrzędne. I uwierzcie, że matura z geografii poszła mi nawet nieźle, ale wykorzystując wiedzę zdobytą w szkole, ciężko było  wykorzystać ją bez przygotowania w praktyce. „No jak można pomylić równoleżniki z południkami?” - ktoś mógłby zapytać, a można i jestem tego chodzącym przykładem. Więc pierwsze praktyczne początki geocache mam już za sobą i teraz już wiem dlaczego, aby założyć swoją pierwszą skrzynkę pomyślnie odnaleźć 10 założonych przez kogoś. Gdy się samodzielnie (lub z kimś) odnajdzie skrytki, można bezbłędnie i precyzyjnie, bez pomyłki założyć cache. Udało się, dojechałem wreszcie pod współrzędne Zarzecze Gajówka. Było warto. Zmęczony dojechałem do celu. Serducho biło mi mocniej. Byłem ciekaw, czy uda mi się znaleźć miejsce, w którym jest ukryta skrzyneczka. Obawiałem się, że ktoś mógłby zniszczyć opisywane ziemianki i znów bym się zawiódł, bo kiedyś nie udało mi się znaleźć skrzyneczki w innym miejscu. Zmęczony rzuciłem rower i bez problemu moją uwagę zwrócił biały kamień, za którym był schowany skarb. Udało się, otwieram skrzyneczkę, biorę fanty do rąk i przeglądam każdy z nich i choć w środku znajdowały się zwykłe przedmioty, to sprawiły mi wielką radość, że udało się je znaleźć.

Jakaś zabawka, pawie oczko, bilet i gumowa rękawiczka i dłuuuugiiii logbook. Wpisałem się, włożyłem swoją wizytóweczkę, chwilę odpocząłem w cieniu, ale komary na długą spację mi nie pozwoliły. Więc udałem się pozwiedzać miejsce. Według opisu i zdjęć na opencaching miejsce było polanką z wielkim kominem w centrum. Po kominie został tylko ślad w postaci złotego piasku na ziemi.

Polanka zamieniła się jednak w malutkie pole uprawne. Ktoś posadził tu dużo drzewek owocowych. Bałem się z początku, że nie znajdę skrzynki. Bo te ziemianki były „przeorane”. Jednak ktoś ją aktualizował. Pora było mi się zabierać w następne miejsce.

Następny schowek był niedaleko pierwszego. Geocaching połączony z eksploracją. Bowiem obiekt, w którym znajdowała się skrzynka to WHS Polam. Niestety, zapadał zmrok, a mi się nie chciało bawić w szukanie. Zadzwoniłem do Łukasza z DPUET, aby mi wytłumaczył, gdzie znaleźć skrzynkę. Skrzynka powinna być schowana w dziupli jednego z drzew. Długo szukałem, ale dałem spokój. Spenetrowałem główny budynek i okoliczne domki letniskowe. Kible sobie podarowałem. Miejscówka o wiele w gorszym stanie niż O.W. Wilga. Puste ściany i las… drzew, nie krzyży. Po wyprawie wróciłem do miejsca powrotu poszukać skrzynki. Moje poszukiwania trwały jednak bardzo długo, tak długo, że zapadła noc. Jednak błąkając się po ciemnym lesie przez przypadek natrafiłem na drzewo z taką samą dziuplą idealnie pasujące do tego w opisie. Zadowolony włożyłem rękę po skrzynkę do dziupli i rozczarowanie. Skrzyneczki brak. Zrobiłem dla pewności kilka zdjęć drzewka, by zapytać się kogoś, czy dobrą dziurę znalazłem. Przeglądając zdjęcia jednak zauważyłem coś, na co po zmroku nie zwróciłem uwagi. Znak X ułożony z patyczków. Czyżby jakiś znak? Po skrzynkę jeszcze raz powrócę za dnia, jednak nie wiem, czy ktoś jej nie zwinął.

Czekał mnie jeszcze nocny powrót do domu rowerem. Zajechałem jeszcze tylko na małe piwko do pizzerii. Nim zdążyłem zamówić piwko usłyszałem swoją szkolną ksywkę z LO. Za jednym ze stołów siedział mój kolega ze szkolnych lat wraz z ekipą swoich kolegów. Przyłączyłem się do nich na chwilkę i pogadałem trochę. Wróciłem do domu z ledwością. Przejechałem 48 km, bez uprzedniego przygotowania, ale warto było, choćby dla zakwasów na drugi dzień i dla skrzynki z portalu opencaching.pl. Nie udało się znaleźć skrzynki z ośrodka i z Punkt poboru wody, na tę ostatnią zabrakło czasu. Lecz co się odwlecze to nie ucieczce. Dosłownie dwa dni później w okolicy pojawiła się jeszcze skrzynka w miejscowości Górki Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Górkach. Tej jednak nie szukałem z wielkim szołem, ale udało się znaleźć, była wypchana po brzegi prezentami. Zorganizowałem w niej ściepę na wino, zobaczymy czy ktoś się dorzuci…

Tak więc podsumowując opencaching, świetna zabawa dla wtajemniczonych. Może w niej uczestniczyć każdy, o ile czuje się na siłach i często się przemieszcza. Choć moje strony nie są obsypane skrzynkami, to jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by odnaleźć skrzynki w okolicach, gdzie bywam. Społeczność jest przyjazna i udziela rad, gdy czegoś nie rozumiemy, bądź gdy coś jest nie jasne. Trochę inaczej jest wśród eksploratorów, ale to już wątek na inną opowieść. Bądźcie czujni, nie dajcie się złapać, wróg czai się wszędzie.

  • opencaching i opuszczone by pawelet 001
  • opencaching i opuszczone by pawelet 002
  • opencaching i opuszczone by pawelet 003
  • opencaching i opuszczone by pawelet 004
  • opencaching i opuszczone by pawelet 005
  • opencaching i opuszczone by pawelet 006
  • opencaching i opuszczone by pawelet 007
  • opencaching i opuszczone by pawelet 008
  • opencaching i opuszczone by pawelet 009
  • opencaching i opuszczone by pawelet 010
  • opencaching i opuszczone by pawelet 011
  • opencaching i opuszczone by pawelet 012
  • opencaching i opuszczone by pawelet 013
  • opencaching i opuszczone by pawelet 014
  • opencaching i opuszczone by pawelet 015
  • opencaching i opuszczone by pawelet 016
  • opencaching i opuszczone by pawelet 017
  • opencaching i opuszczone by pawelet 018
  • opencaching i opuszczone by pawelet 019
  • opencaching i opuszczone by pawelet 020
  • opencaching i opuszczone by pawelet 021
  • opencaching i opuszczone by pawelet 022
  • opencaching i opuszczone by pawelet 023
  • opencaching i opuszczone by pawelet 024
  • opencaching i opuszczone by pawelet 025
  • opencaching i opuszczone by pawelet 026
  • opencaching i opuszczone by pawelet 027

Panel boczny

Promowani

 

 

 

EXPLORATION RUINS

 

Facebook


Kontakt: pawelet@wp.pl