Andrzej, który stanowczo przekonywał mnie do wejścia na Foksal, cały czas pozostawał przy swoim. Gdyby nie jego zamieszczony post na grono.net, to do kamienicy, nazwanej „piekłem” , nie wkroczyłbym nawet na chwilę. Dla mnie sposób dostania się do niej, był za bardzo niebezpieczny. Czekała nas wspinaczka i przechodzenie po wysokościach. Nasze zdrowie bądź życie, asekurować miała nowo zamontowana siatka, to dzięki niej udało się bezproblemowo przedostać do środka. Trochę gimnastyki, dyskretności +50 do skrycia w miejscu zacienionym, -30 do skrycia w miejscu, gdzie padało na nas światło z latarni, +50 do skrycia w odpowiednio wybranych godzinach, gdzie wszyscy po Foksal chodzą pijani. Pierwsze wejście do środka (wstyd się przyznać) było fail-owe. Zrobiliśmy dużo hałasu, ale po przedostaniu się przez wąską szparę w oknie w drzwiach, udało się nam dostać do… zwiedzanego kilka miesięcy temu F-15. Wychodzimy już otwierając sobie drzwi. Pokonujemy trochę przestrzenną przeszkodę i wejście przez większą dziurę, nie sprawia już najmniejszego problemu. W ten sposób otwieramy „drzwi do
piekła”. Przestrzegano nas, aby tam nie wchodzić, złamaliśmy przestrogę. Mamy jeszcze możliwość odwrotu. Zawsze i w każdej chwili możemy jednak opuścić to piekło…, o ile nic w środku nas nie spotka.
Wirtualne zwiedzanie: http://www.360cities.net/image/foksal-13-st-the-courtyard-warsaw#200.00,-90.00,90.0
Piekło, całe szczęście, powitało nas przyjaźnie, tak samo jak większość obiektów. Piekło okazało się też przenośnią, bez ognistych płomieni. Chwiała Panu Bogu za to, że rozumie nasze hobby i że cały czas czuwa nad nami otaczając swoją opatrznością. Przejdę teraz do opisu zwiedzania. „Piekło” przywitało nas czerwonym napisem na ścianie „Debilka nic nie warta” i „Krew nas zalewa”.
Po przeczytaniu ich ciarki przeszły nam po plecach, oczekiwaliśmy gorszych widoków w innych pomieszczeniach, ale dalej było już tylko spokojniej. Kamienica, to obiekt naprawdę duży, dlatego musieliśmy wybrać jakiś system zwiedzania. Z początku chaotycznie przemieszczaliśmy się gdzie tylko nogi nas poniosły, a następnie dotarliśmy na szczyt budynku, obchodziliśmy go dookoła dziedzińca, a gdy zatoczyliśmy pełne koło, to schodziliśmy piętro niżej. Pokoje są różne. Jedne są ciasne i małe, inne są ogromne i w nich znajdują się przepiękne zdobienia, podobnie jak było w F-15. W większości pokoi tak na oko 5m na 4m. Na ścianach wiszą plakaty.
Nie do końca jestem pewien, czy te plakaty były wieszane przez dawnych lokatorów, czy przez bohaterów filmu „Wolność jest Darem Boga”. W każdym bądź razie na plakatach, znajdowały się przeróżne treści. Gdzieś na początku porównałem jedną z komnat do swojego pokoju, gdzie po jednej stronie były przyczepione plakaty o tematyce, która zapewne interesowała właściciela, a po drugiej stronie znajdowały się plakaty o treści religijnej. Pokój, w którym znaleźliśmy na ścianach plakaty z roku 2003, był zapewne miejscem w którym bohaterowie „Wolności…” przebywali.
To w roku 2003, opuścili oni najprawdopodobniej tę kamienicę. Plakat, przy którym Andrzej wydał z siebie jednocześnie odgłos pomieszana, zdziwienia i zachwytu pojawił się wtedy, gdy odwijając zwinięty od wilgoci papier na ścianie rozpoznał zespół „Ich Troje”.
Jeden pokój utrzymywał się na belkach podpierających sufit, to na nim zakończę opisywanie ściennych plakatów. Plakaty w tym pokoju, to klasyka: Michael Jackson, plakat z filmu „Trzech mężczyzn, jedno dziecko”, plakat z filmu „Wykidajło”.
Chcieliśmy dokładnie obejść wszystkie pokoje, w których przebywali tu ostatni lokatorzy do roku 2003, jednak sprawiło nam to wielką trudność. Ja może dokładnie nie przeglądałem filmu pod kątem lokacji, ale Andrzej miał ten sam problem, co ja w Prypeci. Najlepiej, gdy się jest praktycznie w danym miejscu, a dopiero potem przyswaja się teorię, gdzie co jest. Czasami wiedza teoretyczna o lokacji nie chce się zbiec z praktyką, a w takim przypadku zwyczajnie się błądzi. W tym przypadku kolega chciał się sugerować meblami, z którymi ktoś zdążył zrobić porządek. Grunt, że kiedyś się siądzie, obejrzy raz jeszcze film „Wolność jest darem Boga” i być może uda się rozpoznać jakieś pomieszczenie i odnieść zdjęcie do danej sceny z filmu. Jeśli miałbym wybierać, która kamienica bardziej mi się podobała, to śmiało odpowiedziałbym, że F-15, być może, dlatego, że byliśmy tam z większą ekipą i atmosfera, była mniej spięta. F-15 wydawało się jednak bardziej zadbane i ładniejsze, znaleźć tam można było więcej szczegółów. F-13 też maił kilka elementów, o które ciężko w sąsiedniej kamienicy. Znaleźliśmy tu windę,roślinność, która puszczała pędy do środka budynku,
lustro z sześciokątów,
różaniec,
widok z tylnich okien kamienicy na placyk, którym chcieliśmy kiedyś wejść do środka. Nie znaleźliśmy żadnej strzykawki, żadnego osprzętu do zażywania narkotyków. Widocznie, ktoś przed naszą gościną zrobił tu porządek. Na ścianach widniały jakieś znaczki i symbole, które świadczą, że w niedługim czasie powinna wejść tu ekipa remontowo-budowlana. Zdążyliśmy odwiedzić kamienicę w stanie dostosowanym do naszego hobby. Nie zwiedziliśmy tylko strychu, bo chyba go tu nie było i piwnic, bo nie chcieliśmy się panoszyć po parterowych piętrach. Wyszliśmy tą samą drogą, co weszliśmy. Zrobiło się bardzo jasno, gdy już wychodziliśmy. Na koniec postanowiliśmy wypić sobie urodzinowego browara, na siatce zabezpieczającej spadające niebezpieczne elementy. Mieliśmy już to gdzieś, czy dostrzegłaby nas policja. Najwyżej dostalibyśmy mandat na picie w miejscu publicznym, a w ostateczności skończyłoby się na spisaniu i kazaniu, żeby tak wysoko nie wchodzić, bo grozi to kuku. Na koniec odwiedziliśmy „Przekąski i Zakąski”. Wracając z nich zaczepił nas Wojtek i XXX, prosząc o to by pożyczyć im na piwo. Owszem, pożyczyłem im, ale nie za darmo. Dali mi pamiątkę, dali mi zrobić ze sobą zdjęcie.
Z niedaleka policjanci spisujący brodatego pana patrzyli się na nas jakoś dziwnie. Obiekt, który od tak dawna planowaliśmy zrobić, udało się dopiąć w całości po tak długim czasie. Jednak udałosię. Za te wspomnienia nie zapłacę kartą MasterCard.
Fotki Andrzeja:
© 2011 by GPIUTMD