Wiosna, ciągniki w polach, a ja wsiadłem po długiej rozłące na rower. Nie pamiętam, czy jechałem robić fotki ze specjalnym zamierzeniem. Po odwiedzeniu tego podwórka pozostało niezapomniane uczucie. Przywitała mnie pozorna cisza, bo w polu pracowały ciągniki. Ja jednak będąc tam, zapomniałem o całym świecie. Cisza i spokój i nic poza tym... Co więcej pisać? Żaden opis nie odda tych wrażeń.
W tym domu mieszkała starsza pani Oleśka. Nawet nie wyobrażałem sobie, że kilka lat po jej śmierci, miejsce to mogło tak spustoszeć i zniszczyć się. Nawet jeszcze w stodółce pozostało porąbane na drobno drzewo na opał i wilgoć nie zniszczyła jeszcze obrazka z wizerunkiem Matki Boskiej. Domek drewniany z przerdzewiałą blachą i powybijanymi szybami, dziwnie mi się kojarzył. W środku nie powiem udało się zobaczyć sporo przedmiotów codziennego użytku, którego dziś już się nie używa. Dom oceniłem na dość bezpieczny, ale mimo to zawsze stosuję zasadę „ZUOO czai się wszędzie”. Dom po kilku miesiącach po mojej wizycie, w dziwny sposób spłonął. Nie wiadomo, skąd mógł się tam znaleźć ogień, ale krążyła wtedy plotka o podpalaczu, co nikt nikogo za rękę nie złapał, a szkoda bo wtedy były jeszcze dwa dodatkowe pożary w odstępie tygodnia.
© 2011 by GPIUTMD