Czas: Sierpień 2010. Miejsce: Zadybie Stare, opuszczona gorzelnia. Ekipa: Ja, Mariolka i Kamilek. Problemów z dojazdem nie mieliśmy, choć robiło się już ciemno, gdy zajechaliśmy na miejsce. Obiekt widać bardzo dobrze z drogi. Znajduje się on w pobliżu boiska, GS-u, jakiejś szkoły i opuszczonej stajni. Nikt go nie strzeże, a zwiedzających wita wielki szyld z informacją, że gorzelnia jest na sprzedaż. Dzwonimy do właściciela i prosimy o zgodę na zwiedzanie. Pozwolenie otrzymane...
Kompleks składa się z jednego dużego budynku, wielkiego komina, i dwóch mniejszych budyneczków, jeden to pomieszczenie z ogromną beczką, a wtóry, to stróżówka na wagę samochodową. Główne drzwi do centralnego pomieszczenia są zamknięte. Wejść można na trzy sposoby, przez piwnicę magazynową lub od tyłu budynku, mamy dwa wejścia do dyspozycji. My weszliśmy piwnicą. Dalej po żelaznych schodach do pomieszczenia głównego, do którego wystarczyłoby otworzyć frontowe drzwi, aby wejść. To miejsce było już w większości wyczyszczone z większego złomu, a na środku stał filar z czerwonej cegły. Z centralnego pomieszczenia są drzwi w głąb obiektu, można iść do Sali z baniakiem lub do pomieszczeń wyglądających na mieszkalne, bo znalazłem tam kilka tapczanów. Budynek tam, gdzie cegła, jest bezpieczny, lecz gdzie drewniane elementy, to wątpliwy. Pokręciliśmy się dokładnie po parterze i na ścianach zobaczyliśmy napisy okolicznych dzieciaków (boisko i szkoła w pobliżu). Parter zaliczony. Wychodzimy tyłem i widzimy fundamenty jakichś baraków. Od frontu jest też jeszcze jedno wyjście do pomieszczenia, w którym są schody, gdybym był sam, wszedłbym na ostatnie piętro. Jednak była ze mną Mariola i przekonała mnie, abym wszedł tylko na piętno, bo w suficie widać dziury. Jeden budynek zaliczony. Na dworze było już bardzo ciemno. Przechodzimy teraz do sporo mniejszego budynku naprzeciwko. Do niego szła z centralnego budynku cienka rura, a nawet dwie. W środku baniak, który można obejść do o koła. Jeszcze wspomnę o dużym kominie. Stoi on za centralnym budynkiem i jest najwyższy. Gdy przyjechaliśmy, to wystraszyliśmy z niego bociana.
© 2011 by GPIUTMD