W sobotę 26.04.2011r. odbyło się już trzecie spotkanie organizowane przez osoby tworzące stronę internetową forgotten.pl. Nie byłem na wcześniejszych dwóch spotkaniach. Nie wiedziałem, że strona, z której często korzystałem, potrafi integrować się w ten sposób. Na facebooku swoje przybycie zadeklarowało niecałe 20 osób. Tyle osób mniej więcej zawitało w Zielonej Gęsi przy ul. Niepodległości w Warszawie. Razem z organizatorem byliśmy pierwszymi uczestnikami i oczekiwaliśmy na resztę. Eksploratorzy zaczęli stopniowo napływać, tak, że udało się nam zapełnić dwa stoły.
Zaskoczony byłem tak dużą ilością przybyłych kobiet, bo było ich całkiem sporo, jak na spotkanie osób, których łączy niebezpieczne hobby. Definitywnie skład osób to grupa, która stale jeździ na spotkania nocne. Należą do niej :założyciel forgotten; grupa Warszawskiej Turystyki Ekstremalnej i osoby interesujące się Ubexem przybyłe pojedynczo. WTE, przybyło na spotkanie tuż po wypadzie. Przynieśli oni pamiątki z miejsc, w których byli. Propagandowo informacyjne tabliczki skłoniły nas nie tylko do przemyśleń nad piciem alkoholu, ale również uświadomiły nas, czym nie należy gasić urządzeń elektrycznych.
Z każdym można było sobie podyskutować, wymienić się doświadczeniem, umówić na wypad lub zaplanować plany na bliższą lub dalszą przyszłość. Idea wypadu pojawiła się bliżej końca spotkania. Osoby chętne zadeklarowały się na zwiedzanie bez wahania, osoby, które były niezdecydowane, po krótkim czasie namysłu wróciły, aby iść z nami. Wyszliśmy z Gęsi o godz. 3.00, choć rzeczywiście powinna być godzina 2.00. Owej nocy nastąpiła zmiana czasu z zimowego na letni. Metrem dotarliśmy do centrum i na piechotkę w stronę Nowego Świata. Miałem kontakt telefoniczny z Andrzejem, bo to z nim pierwotnie byłem ustawiony na Foksal. Ostatecznie naszą grupę stanowili: Andrzej, Arek, Ola, Kamil, Weronika i ja. Od grupy WTE dowiedziałem się, że na Foksal można wejść od frontu, ale ich instrukcja odnośnie wejścia nie powiodła się. Publicznie nie chcę zdradzać, jak udało się wejść do środka, ale na zdjęciach widać, że było ciasno przejść. Gdy wszyscy weszliśmy do środka, trochę dziwnie wyglądał ubiór większości ekipy. Wszyscy tak odświętnie ubrani, natomiast na zewnątrz, to my z Andrzejem zdradziliśmy swoją pozycję w mundurach moro. Pomieszczenie, jakie nas przywitało było niewykończoną łazienką. W niej było lustro, o dziwo całe. Poza łazienką pomieszczenia były w surowym stanie. Wyszliśmy na podwórko przez okno. Do środka z powrotem przez małe okienko od piwnicy. Jacyś eskploratorzy musieli być tu przed nami, bo miejsce ewakuacji było przygotowane.
Piwnice ciemne i łatwo bez oświetlenia zabłądzić.
Rozproszyliśmy się na początku, razem z Olą, Weronika i Kamilem badaliśmy, dokąd idą nowe białe kable. Na końcu weszliśmy w pajęczynę. Nie udało mi się jej w ładny sposób uchwycić, ale zdjęcie zrobione przez Andrzeja, to mistrzostwo. Klatka zabezpieczona kratami, otwartymi rzecz jasna. Nic nie sprawiało przeszkód podczas zwiedzania. Wszystkie drzwi stały przed nami otworem, poza jednymi, które otworzyło się z kopyta. Chłopaki popędzali, bo koniecznie chcieli znaleźć przejście do Foksal 13, a Ola ze szczególną starannością powoli znajdywała każdy szczegół ukryty w zakamarkach niezamieszkałych pokoi. Pokoje metrażowo były takie same coraz to na wyższych piętrach, ale jednak każdy z nich był sam w sobie bardzo indywidualny. Czasem w jednym z nich natrafiło się na jakiś plakat, czasami na lepiej zachowaną kuchnię, innym razem naszło się na piec kaflowy z jakimiś naklejkami.
Na trzecim chyba piętrze znaleźliśmy dziurę w ścianie. Radośni dzwonimy po resztę ekipy, która zaszła aż na strych, że mamy przejście na Foksal 15. Przejście okazało się złudne. Nie było prawdziwym przejściem na F-13. To była oddzielona druga połowa kamienicy, w której się znajdowaliśmy. Tak czy siak, na strychu się spotkaliśmy i już się nie rozchodziliśmy, no może czasem się rozproszyliśmy, ale trzymaliśmy się w grupie. Szkoda, że nie mogliśmy znaleźć przejścia do F-13. Mielibyśmy za sobą dwa obiekty godne podziwu. Znając treść filmu „Wolność jest darem Boga”, F-13 wprawia w zakłopotanie przed zwiedzaniem. Film opowiada o grupce narkomanów, dla których kamienica służyła, jako schronienie. Większość lokatorów kamienicy jest już po drugiej stronie. Film nie mówi, w jaki sposób wysiedlono z Foksal niechcianych lokatorów. Dziś te budynki są strzeżone przez ochronę, która stacjonuje tam nieregularnie. Tak więc wtedy, mogliśmy skakać nad kanciapą ochroniarza i ten by się nie zjawił, bo zwyczajnie go tam nie było. Salony od frontu były dużo większe. Nazwaliśmy je apartamentami.
Każdy zakątek w pomieszczeniach miał swoje indywidualne zdobienia, kamienica była stara, a jej historia sięga czasów drugiej wojny światowej. Te kamienice bez szwanku ocalały bombardowanie Warszawy. Wróćmy jednak do nas. Znajdowaliśmy się na strychu. Wschodnia część pod dachem okazała się rupieciarnią, zachodnia część była pusta. Schodziliśmy też do piwnic po wschodniej części kamienicy, ale tam też tylko labirynty plus woda. Wchodząc jeszcze raz po klatce wywęszyliśmy gaz. Dla pewności poinformowaliśmy siebie o tym nawzajem i staraliśmy się omijać miejsce gdzie „chciano nas zagazować”. Wyglądaliśmy też przez okna. Podwórze zamarłe w bezruchu, wyglądało cały czas tak samo. Zaplecze kamienicy, czyli strona, od której wbijaliśmy, nie spoczywała nawet nocą, nawet w takim zakamarku starego miasta cały czas ktoś się kręcił. To raczej wszystko odnośnie Foksal, razem weszliśmy, razem wyszliśmy. Ewakuacja trwała w taki sam sposób, jak wchodziliśmy, tylko, że na odwrót. Powiem, że zabłądziliśmy trochę w labiryntach przy wyjściu. Wyszliśmy tym samym ciasnym przejściem, co wchodziliśmy. Szczupli nie mieli problemu i po udanej wyprawie, poszliśmy jeszcze coś przekąsić do „Przekąsek i Zakąsek”. Zbliża się czas zakończyć owy artykuł. Cieszę się, że mogłem poszerzyć grono swoich znajomości o nowe osoby interesujące się tym samym, co ja. Pojawił się również zarys pewnych planów o imprezie wraz z koncertem w opuszczonym miejscu, ale jak na razie sza. „Veni, vidi, vici”.
Fotki Andrzeja
© 2011 by GPIUTMD